Do Domu Pana odszedł niedawno Orest Lenczyk, znany trener piłkarski a jednocześnie wielki miłośnik muzyki klasycznej- połączenie rzadkie- człowiek zarówno wielkiej kultury, jak i inteligentnej, ciętej riposty.
Ojciec miał pretensje, że jako młody człowiek zostawiłem grę na skrzypcach. Miałem bardzo dobry słuch. Chociaż kiedy w moich czasach, w małym miasteczku, w jakim się wychowałem, ktokolwiek grał na skrzypcach, a nie na przykład na gitarze, patrzyli na niego i myśleli – „jakiś dziwak”
Trener był również abstynentem, co wydawać się może czymś naturalnym w środowisku sportowym, a jednak z opowieści Lenczyka wynikało , że ten fakt raczej przysporzył mu wrogów i wyautował go na margines polskiej piłki.
„Nie brałem i nie biorę „lewej” kasy, nie piję, nie palę, postrzegany jestem jako dziwak”
Do tego metody treningowe dalece odbiegały od tych, które przyjęły się w naszym futbolu. Zamiast intensywnych treningów piłkarskich, preferował salę gimnastyczną i siłownię, posiłkując się wieloletnią współpracą ze znakomitym fizjologiem, drem Wielkoszyńskim. I tam gdzie Lenczykowi pozwolono dłużej pracować, od razu pojawiały się sukcesy, nawet jeśli piłkarze po kątach narzekali i krytykowali metody „pana od wuefu”. Tymczasem Lenczyk doskonale wiedział, że piłki nożnej tych leniwców już nie nauczy ale może spowodować, że będą szybsi, skoczniejsi i wytrzymalsi. A to wystarczy nawet do zdobycia mistrzostwa Polski. Jeśli ktoś interesuje się piłką nożną, tak bardziej w kategoriach „dlaczego?”, to łatwo zauważy różnice pomiędzy piłkarzami rodzimego chowu, a nacji, gdzie ten sport stoi na wysokim poziomie. Sylwetka, sposób biegania, skakania, ułożenie rąk przy sprincie, zwrotność, itp. to różnice widoczne gołym okiem dla świadomego obserwatora.
Jeśli ktoś nie widzi, że taki trening przynosi mu korzyści, to ma duży problem. Nie widzi, że ma za sobą lata zaniedbań, których przyczyn trzeba by szukać pewnie jeszcze w szkole podstawowej.
Jeśli do tego dołożymy odpowiednie proporcje między zdrowym prowadzeniem się a „nocnym życiem” oraz przewagą celów sportowych nad celami typowo finansowymi lub hedonistycznymi, to łatwiej zrozumieć, dlaczego prawie 40 mln naród nie może wychować kilkudziesięciu piłkarzy dobrego formatu. Orest Lenczyk potrafił z tego coś ulepić, pomimo że materiał, zarabiający kilkadziesiąt PLN miesięcznie, stawiał opór.
100 gramów alkoholu niszczy zupełnie dwa tygodnie treningu. I nie chodzi o to, że ten piłkarz od razu zdechnie na boisku. Wystarczy, że będzie o jakieś ułamki sekund wolniejszy, będzie przegrywał pojedynki.
Podobnie jest w muzyce. Tutaj wprawdzie nie ma takich pieniędzy jak w piłce nożnej ale problemy są podobne. Wielu młodych muzyków zamiast dążyć do jakiegoś wyższego celu, dostosowując do niego swój styl pracy, woli skupić się na chałturach i odbębnieniu studiów. Przy okazji ponarzekają, że za mało tego, za dużo tamtego nie dostrzegając, że studia muzyczne w Polsce wciąż dają znacznie więcej niż w krajach, gdzie kulturę muzyczną ceni się wyżej a za studia często trzeba sobie zapłacić. Ci bardziej „skupieni chałturnicy” potrafią nawet zarwać kilka miesięcy roku akademickiego jadąc w trasę zarobkową z koncertami- prowizorkami. Brakujące godziny ćwiczenia, budowania zasobu techniki, wrażliwości na brzmienie, otrzaskania w literaturze, sensownej pracy zespołowej, to będzie ich zestaw kul u nóg i rąk. Jeśli trafi się taki muzyczny Orest Lenczyk, to może coś jeszcze z tego wykrzesa ale to rzadki przypadek. Warto więc przyglądać się takim osobom, uczyć się od nich, niezależnie od uprawianej dziedziny. Może kiedyś na tym bezrybiu parę raków, chodząc tyłem popchnie kawałek świata do przodu. Tak wiele rzeczy stoi tutaj na głowie.
Polska drużyna piłkarska w swoim inauguracyjnym występie na Euro 2024 poniosła porażkę z Holandią ale walczyła dzielnie, choć była wyraźnie słabsza. Zachwytom nie było końca- że walczyła i stanowiła zespół. Nie tak to powinno wyglądać. Walczyć to powinniśmy o własne umiejętności, przez lata ćwiczeń, treningu, starań, po to, aby potem być pełnowartościowym sportowcem czy muzykiem. Ile wtedy mógłby zrobić dla nas taki Orest Lenczyk?
Problem polega na tym, że ja wiem, dlaczego jestem trenerem piłki nożnej. Czasem się tylko zastanawiam, dlaczego ten, który mnie zatrudnia, jest prezesem klubu piłkarskiego. Były takie sytuacje, że patrzyłem na niego, kiedy oświadczał mi, że kończymy naszą pracę i chciałem mu powiedzieć wprost: „gdybyś ty, bałwanie, wiedział, ile ja tu jeszcze jestem w stanie zrobić”.
cytaty podane za Przeglądem Sportowym