Nie jestem wielkim fanem futbolu ale czasami zaglądam na mecze reprezentacji odtwarzając je w dolnym prawym rogu drugiego ekranu tak, aby nie przeszkadzały w pracach koniecznych. Nie znam się na piłkarskiej taktyce i technice, niemniej jedna prawidłowość uderzyła mnie tak, że aż z wrażenia zacząłem przesuwać rzeczone okno na centralny punkt ekranu, żeby lepiej jej się przyglądać. Tą prawidłowością jest szybkość. Szybkość poruszania się graczy i reagowania na boiskowe zdarzenia. Niewątpliwie przekłada się to na atrakcyjność widowiska i zwykle na rezultat końcowy. Bywa, że z przeciętnym przeciwnikiem udaje się nawet wyczłapać zwycięstwo ale ogląda się to ciężko. Wydaje mi się, że w sporcie zespołowym szybkość to baza dla budowania efektywnie grającego zespołu. A co jest odpowiednikiem szybkości w muzyce? Dokładność! (kiedyś myślałem że jest to technika). Dokładność w odczytaniu i przygotowaniu tego, co zapisane w nutach. To jest baza dla budowania brzmienia, formy, dramaturgii, aż po kreację tych nieuchwytnych wartości, które sprawiają, że publiczność wychodzi z sali koncertowej uskrzydlona. Tymczasem ciężko jest z tą dokładnością, oj ciężko, a chciałoby się wymagać więcej. Skoro jej nie ma, to muzyka także człapie w tempie i brzmieniu. I tak człapiemy sobie poklepując się po plecach i wyczłapując aplauz publiczności już chyba tak przyzwyczajonej do człapania, że aż niedostrzegającej, że można lepiej, piękniej, z biglem.